Powielenie treści – zabójca ruchu?

W swojej pracy bardzo często spotykam się z sytuacjami, gdzie jestem proszony o przeprowadzenie analizy strony, dla której widoczny jest znaczny spadek ruchu.
W związku z aktualizacjami algorytmu, które miały miejsce w bieżącym roku łatwo byłoby przypisać spadek ruchu do jednej z nich – i w większości przypadków tak właśnie jest.
Większość analiz, które przeprowadzam wskazuje na istnienie powielenia treści, które po ostatnich aktualizacjach algorytmu Panda stanowi jeszcze większy problem. Od kilku miesięcy odnoszę nawet wrażenie, że Google ma dużo większe problemy z rozpoznawaniem treści oryginalnej niż kiedyś.
W przypadku sklepów internetowych sytuacja wygląda niemal zawsze tak samo, ponieważ sklepy najczęściej wykorzystują opisy producentów. W takiej sytuacji oczywiste jest, że nowe sklepy mają ogromny problem z konkurowaniem w wynikach wyszukiwania. Wystarczy wyobrazić sobie, że 2000 sklepów internetowych posiada ten sam opis. Który z nich powinien zostać wyświetlony wysoko w wynikach? Korzystając z powielonych opisów warto zadać sobie pytanie: Dlaczego z tylu sklepów powielających treść akurat mój powinien zostać wyróżniony przez wyszukiwarkę?
Oczywiście nawet powielając treść, za sprawą linkowania czy optymalizacji możliwe jest stworzenie pozorów unikalności, na które „łapią” się bardzo często roboty wyszukiwarek. Jest to jednak temat na oddzielny wpis.
Bardziej skomplikowana sytuacja jest wtedy, gdy jesteśmy autorami treści, a to ktoś inny je od nas skopiuje. Przeprowadzając audyty stron internetowych bardzo często słyszę: „Posiadamy unikalne opisy produktów, mamy do tego oddelegowanych pracowników”, po czym wpisując fragment opisu w wyszukiwarce Google widzę na najwyższych pozycjach porównywarki cenowe. Należy pamiętać, że Google „w trosce o dobro użytkowników” wyświetla wysoko wyniki, które uzna za najbardziej wartościowe. Miarą wartości dla wyszukiwarki jest głównie autorytet domeny i treści, dlatego nowy sklep wysyłając opisy do porównywarek już na wstępie przegrywa. Właśnie dlatego tak ważne jest, aby posiadając unikalne treści nigdzie ich nie udostępniać. Do porównywarek wystarczy wysłać opisy producentów lub po prostu mały wycinek opisu.
Często również spotykam się z sytuacjami, gdzie duże portale posiadające ogromny autorytet w wyszukiwarce Google udostępniają treści do serwisów partnerskich. Na przestrzeni ostatnich miesięcy analizowałem kilka przypadków, gdzie stworzenie subportalu w obrębie domeny onet/wp spowodowało ogromny spadek ruchu.
Większość osób w tej chwili pomyśli, że portale te mają ogromny autorytet, więc to naturalne, że będą wyświetlały się wyżej. Czy jednak na pewno powinno tak być? Case, który analizowałem ostatnio dotyczy bardzo silnego portalu posiadającego PageRank 7 (PR) – (dla porównania wp.pl PR 6 / onet.pl PR 7). Wiem, że PR nie jest praktycznie żadnym wyznacznikiem, jednak dzięki niemu mogę w najłatwiejszy sposób określić moc portalu (bez wchodzenia w szczegóły).
Wracając do tematu, w przypadku tak silnej strony internetowej, wyszukiwarka bez problemów powinna ocenić źródło treści i wyświetlać wysoko wyniki pochodzące od ich autora. W praktyce wyglądało to jednak tak, że dla bardzo dużej grupy wyrażeń kluczowych portale te zajmowały dwa pierwsze miejsca. Z czasem jednak podstrony portalu zawierającego oryginalne treści zaczęły trafiać do indeksu rezerwowego. Już po kilku minutach analizy można wywnioskować, że powodem utraty ruchu jest powielenie treści. Jednak w przypadku tak mocnego portalu, Google powinien właściwie rozpoznać treść oryginalną!
Pomyślałem więc, że problem może też dotyczyć utraty autorytetu domeny. Z tym, że w naszym przykładzie najprawdopodobniej nie miało to miejsca, ponieważ po dodaniu tagu canonical w obrębie powielonych treści sytuacja powoli się normuje i ruch wraca do dawnego poziomu. W związku z powyższym problem dotyczył najprawdopodobniej tylko powielenia treści bez udziału kar nałożonych przez wyszukiwarki. Oczywiście temat ten również nadaje się na kolejny wpis, ponieważ można wskazać bardzo dużo dodatkowych czynników, które mogły mieć wpływ na zaistniałą sytuację.
Kolejna kwestia to wewnętrzne powielenie treści, które w mojej ocenie w ostatnim czasie również stanowi dużo większy problem niż kiedyś. Nie wchodząc w szczegóły, coraz częściej analizuję serwisy internetowe, gdzie błędy w budowie struktury adresów URL powodowały spadek ruchu. Dzieje się tak nawet w sytuacjach, gdzie powielonych adresów URL nie ma w linkowaniu wewnętrznym. Jak nietrudno się domyślić, wysoko w wynikach wyszukiwania powinny pojawiać się podstrony, które otrzymują „moc” z linkowania wewnętrznego oraz odnośników zewnętrznych, które do nich prowadzą. Oczywiście takie sytuacje bywały już wcześniej, jednak ostatnio skala zjawiska jest zupełnie inna.
Generowanie adresów URL przez Google. Sytuacja taka jest dla mnie fenomenem i jest kompletnie niezrozumiała. Google jest w stanie sam sobie wygenerować i zaindeksować adresy, które nie powinny istnieć (nie prowadzą też do nich żadne odnośniki wewnętrzne/zewnętrzne), wejście na taki adres powoduje powielenie strony głównej. Nie wiem na jakiej zasadzie się to odbywa, ale w kilku przypadkach widziałem, że Google dodawał kolejne liczby w adresie URL i indeksował wyniki powodując powielenie treści.
Sytuacji, w których powielenie treści powoduje problemy jest dużo więcej, wymieniłem tylko o części z nich. Niemniej jednak, materiał przedstawiony powyżej powinien jasno odpowiedzieć na pytanie: Czy warto powielać treść?
Warto wspomnieć w tym miejscu o sytuacji, w której jest to opłacalne (przynajmniej krótkoterminowo) i odnosi się to do stron, które otrzymały karę od algorytmu wyszukiwarki. Na kilku portalach testowych, na których sprawdzamy rozwiązania przed wdrożeniem ich u klientów, otrzymaliśmy kary od wyszukiwarki Google. Na części z nich zauważyliśmy, że zamiast stron docelowych najwyżej w wynikach pojawiają się podstrony powielające treść (np. wersje do druku, których nie wyindeksowaliśmy). W związku z powyższym, zdecydowaliśmy się na przebudowę serwisu, co nie przyniosło pozytywnych rezultatów. Dobrym rozwiązaniem – jednak najprawdopodobniej krótkoterminowym – może okazać się przywrócenie pierwotnej wersji portalu oraz uruchomienie jego kopii pod inną domeną. Bez usunięcia z indeksu starej domeny, dodania tagów canonical czy jakiegokolwiek przekierowania. Jak się okazuje nowa domena zachowuje się tak, jakby nie istniało jej powielenie. Informację tę należy jednak potraktować jako ciekawostkę i nie zalecam wdrażania takiego rozwiązania na stronach, które są dla nas istotne.
Foto: sshadee.uchwycone-chwile.pl
Ciekawy wpis, problem sklepów internetowych pogłębiają hurtownie, które udostępniają pliki .xml z produktami i ich opisami, często parę tysięcy sklepów ma te same produkty opisywane tym samym tekstem – masakra.
Czy warto powielać treść? – wiadomo że nie warto, jeżeli mamy własny serwis i na nim chcemy zarabiać / prowadzić biznes to niestety musimy poświęcić trochę czasu na jego optymalizację no i uzupełnienie treści. Pytanie – na ile zechce się nam do tego zadania „przyłożyć” 😉